Zapotrzebowanie
W zasadzie nie muszę tu być, ale dobrowolnie chcę. Lubię mieć poczucie, że wszystko co robię, robię z własnej niewymuszonej woli.
Kiedy miałam pięć lat nie potrafiłam już się dostosować do świata, nie za wiele rozumiałam z tego, co mnie otaczało.
Najpierw chciałam wysadzać samochody układając parę kamyczków na jezdni, innym razem adoptowałam wszystkie bezpańsie psy, doprowadzając moją mamę do szału.
W wieku sześciu lat poszłam do szkoły i zrozumiałam, że oprócz mnie istnieją inne dzieci, które mają więcej niż ja i śmieją się z mniej fajnych dzieci.
Od tamtej pory zrozumiałam, że jestem częścią większej społeczności, gdzie muszę się dostosowywać, aby nie zostać odrzuconą.
Kiedy zrozumiałam, że jestem inna i nieważne co bym nie zrobiła, nigdy już nie znajdę swojego miejsca wśród innych dzieci, odcięłam się od innych. Miałam wtedy dziewięć lat.
Odczuwałam koszmarną samotość, nie miałam nikogo, do kogo mogłabym się zwrócić i kto mógłby mnie zrozumieć.
Z czasem jednak zaczęłam wypiełniać świat pełen pustki coraz nowszymi pomysłami na wypełnienie potrzeby bliskości.
To jest jeden z nich.
Przypominają mi się dni, kiedy gdy czułam się samotna, rozmawiałam z wiatrem. Wydawało mi się, że siłą własnych myśli potrafię nim sterować i byłam przekonana o tym.
Kiedy byłam smutna, jego delikatny podmuch mnie rozweselał. Nie lubiłam tylko momentów, w których byłam rozdrażniona, wtedy miałam wrażenie, że wiał mi prosto w twarz na przekór.
Miałam swoje ulubione drzewa wśród których szukałam chwil samotności, ginęłam w gąszczu traw, zrywałam garściami mlecze albo konieczyne w nadziei, że w końcu znajdę tę czterolistną. Nie znalazłam, jedynie dwie zrośnięte, od których oderwałam dwa płatki. Zawsze próbowałam oszukać własne szczęście.
Kradłam, biłam się i byłam geniuszem zła, kiedy miałam znaleźć nowy sposób na zabawę.
Mówili mi, że jestem diabłem, nie dziewczyną. Po części mieli rację.